literature

Opowiesci z Rathnory

Deviation Actions

Kylre's avatar
By
Published:
254 Views

Literature Text

   Saerin siedziała ma parapecie wielkiego okna. Miała z niego widok na las, który rozciągał się prawie przez całą krainę Rethnory. Kończył się w północnej części, na wydmach. Poniżej znajdowało się nieodkryte jeszcze morze Karan. Niestety z okna w domu na wzgórzu gdzie mieszkała młoda dziewczyna, nie było widać wód morza o barwie turkusu.
   Wzrok Saerin podążał wzdłuż rzeki, która połyskiwała między konarami drzew. Nikt nie rozumiał jej fascynacji nad żywiołem wody. Ona sama zresztą tego nie pojmowała. Nie mogła wysiedzieć w miejscu, jeśli nie zanurzyła swojego ciała w srebrnych wodach Zajberu – rzeki, której się przypatrywała. Po chwili jej oczom ukazało się słońce, nieśmiało wychodząc zza drzew. Zaczęło świtać.
   Nagle dziewczyna poderwała się, zabrała swoją torbę podróżną i pospiesznie wyszła ze swojego pokoju. Dzisiaj był jej wielki dzień. Zamierzała wyruszyć w podróż do morza Karan. Nie pragnęła wiele. Chciała tylko zobaczyć odbijające się w tafli wody słońce, nadmorskie ptaki. Chciała poczuć zapach słonej wody i jej dotyk na swojej skórze. Saerin westchnęła z rozmarzeniem.
   Ludzie z jej kraju bali się, nie wiedząc czemu, morza. Mówiono, że pochodzą stamtąd najgorsze potwory. Niektórzy twierdzą też, iż każdy, kto zbliży się do tych obszarów, zostanie przeklęty. Nieszczęście będzie go prześladować przez całe życie.
   Saeirin miała wrażenie, że Rathnorczycy każdego dnia wymyślają, coraz to gorsze historie o Karanie. Uważała to wszystko za brednie i wymysły wystraszonych ludzi. Dziwiło ją to, gdyż jest to strach całkowicie nieuzasadniony. Jedynie ona czuła potrzebę ujrzenia morza.
   Otworzyła ciężkie drzwi wyjściowe i lekki wietrzyk przywitał ją swoim podmuchem. Zeszła ze wzgórza. Na dole czekał na nią jej przyjaciel, Morrier, tak jak się umówili.
   Chłopak był w wieku Saerin, miał 16 lat. Na jego czoło opadały ciemne kosmyki włosów. Wyglądały, jakby ich właściciel pokłócił się z grzebieniem. Poczochrane, jednak dodawały mu uroku, choć zapewne sam o tym nie wiedział. Niezbyt przejmował się swoim wyglądem. Zawsze szczelnie okrywał się ubraniem, ochraniając swoją niezwykle jasną cerę przed słońcem. Mimo iż kontrastowała ona z jego czarną czupryną, nie wyglądał on dziwacznie.Wręcz przeciwnie. Według ludzkich standardów, Morrier był uważany za przystojnego młodzieńca. Właściwie, to wyczulone na punkcie piękna, elfki również nim nie pogardzały.
   Młodzieniec najbardziej odznaczał się swoim strojem. Był on odziany w czerwoną koszulę ze złotymi emblematami i w szatę, na której widniał z rozwartą paszczą, w geście złości, czarny tygrys. Ten niezwykły ubiór nosili tylko czarodzieje.
Na twarzy Morriera malowały się niepokój i zdenerwowanie.
   - Jesteś tego pewna? - spytał, gdy zobaczył dziewczynę. - Jeszcze możemy je oddać.
   Wskazał ręką na dwa czerwone smoki, przestępujące niecierpliwie z nogi na nogę. Saerin prosiła go, by wynajął je od tutejszego hodowcy. Dzięki nim dotrą do Karanu jeszcze przed zmrokiem. Były to istoty niezwykle szybkie i kochające przestworza.
   - Całkowicie pewna – odparła. - Nie musisz ze mną iść.
   Morrier na to prychnął.
   - I co? Niby mam cię puścić samą? Nie ma mowy – zaprzeczył stanowczo.
   Saerin spojrzała na niego uważnie.
   - Przecież nie chcesz tam lecieć – powiedziała.
   - Oczywiście, że nie chcę. Ale znam cię od urodzenia i jesteś moją najbliższą przyjaciółką. - Dziewczyna uśmiechnęła się na te słowa. - Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało.
   - Skąd wiesz, że coś mi się stanie? - spytała z łobuzerskim błyskiem w oku.
   - Znając twoje uwielbienie do kłopotów? - Spojrzał na nią spod grzywki roziskrzonym wzrokiem.
   Zmiana nastroju przyjaciela znacząco uspokoiła Saerin.
   - Więc ruszajmy! - powiedziała podekscytowana i wskoczyła zręcznie na smoka. Nie raz już podróżowała na tych zwierzętach. Morrier poszedł za jej przykładem.

***

   Azazer szedł boso po piasku poddenerwowanym krokiem. Niepokoił go fakt przybycia ludzi nad morze. Przybyli tu, by okradać podwodny lud z drogocennego kamienia Gara. Miał on właściwości lecznicze, lecz Azazer i jego bracia, morskie elfy, potrzebowali go do innych celów. Dzięki niemu posiadali zdolności magiczne, umożliwiające im przeżycie pod wodą.
   Po łup przyjeżdżała zawsze ta sama grupa chciwych ludzi i średnio, co kwartał. Lud Azazera nie lubił się wychylać, więc początkowo nic nie robili przeciwko złodziejom. Teraz jednak kamienia jest coraz mniej i bardzo to elfa niepokoiło.

***

   Saerin dech zaparło z wrażenia. Nawet w swych marzeniach nie śniła, że morze jest tak piękne, tak wielkie, i nie do ogarnięcia wzrokiem! Tak, jak przewidywała dotarli tu jeszcze kilka godzin przed zmierzchem.
   Zdjęła buty i jej stopy cudownie rozkoszowały się delikatnym dotykiem piasku. Wielkimi oczami próbowała ogarnąć te wszystkie cuda. Natchniona nagłym pragnieniem zaczęła się rozbierać. Morrier natychmiast się odwrócił. Wiedział, co dziewczyna chciała zrobić. Nie było nikogo, kto znałby ją lepiej niż on. Jak na potwierdzenie swoich myśli, usłyszał cichy plusk. Saerin, niczym syrena wskoczyła zgrabnie do morza.
   Czarodziej także był zachwycony widokiem, jednak wciąż pozostawał czujny.
   Woda piekła dziewczynę w oczy i miała nieprzyjemny smak, ale to było zdecydowanie za mało, by zburzyć jej szczęście. Pływało się tu inaczej, niż w znanym jej jeziorze; a i woda stawiała mniejszy opór, kiedy poruszała rękoma. Podpłynęła do wielkiej skały na wodzie. Gdy się do niej zbliżyła, dno stawało się płytsze, aż stojąc, woda sięgała jej do bioder.
   Zamknęła oczy, oddając się morskiemu wiatrowi. Jej długie włosy oblepiały całe jej ciało.

***

   Azazer nie wiedział, co zrobić. Siedział w skalnej wnęce ogromnego kamienia, stojącego z dala od brzegu, w wodzie. Dziewczyna, która nadpłynęła z drugiej strony, nie mogła go widzieć. Stała teraz nieświadoma jego obecności. Morski elf poczuł, iż serce dziwnie mu przyspiesza.
   W końcu ludzkie dziewczę ujrzało elfa. Jej niebieskie oczy, niczym zimowe niebo wodziły po jego ciele, które musiało być dla niej niezwykłe.
   Jego skóra, bowiem, jak u każdego morskiego elfa, była błękitna, a włosy przypominały wodorosty. Był wysokim mężczyzną  o szerokich barach, wielkiej klatce piersiowej i twarzy ogorzałej od słońca i wiatru. Miał potężne mięśnie wyrobione pływaniem. Między kosmykami włosów wystawały spiczaste uszy. Bezpośredniość spojrzenia i otwarta twarz, zarysowana ostrymi konturami zachwyciły Saerin.
   - Kim jesteś? - spytała niespeszona.
   - Jestem Azazer, morski elf – odpowiedział dumnie.
   Oczy dziewczyny zabłyszczały.
   - Morski elf... - powtórzyła cicho.
   - Tak, ponieważ żyję pod wodą. Nie uważasz, że pytając o imię wypada również samemu się przedstawić?
   Na jej twarzy zawitał figlarny uśmieszek.
   - Nazywam się Saerin. - Po chwili zastanowienia dodała: - Pochodzę z Rethnory.
   - Wiem – prychnął Azazer. - To wy kradniecie nam źródło naszego życia.
   Saerin przeraziła się. W jego głosie było słychać tyle bólu i złości, oraz wyraźnego wyrzutu.
   - Jak to? - spytała zdezorientowana. Nie miała bladego pojęcia, o czym mówił jej nowy znajomy.
Nie udawaj głupiej! - wybuchnął nagle elf. - Robiąc to, wkrótce sprawicie, że zginiemy. Przybywacie tu, zabieracie nam kamień Gara, wydobywając go z podwodnej kopalni! - Azazer był już zły nie na żarty.
   Ale niby po co mielibyśmy to robić?
   - Bo kamień uzdrawia!
   Nagle Saerin wszystko zrozumiała. I niestety, świadomość ta przygniatała ją niezmiernie. Słyszała o kamieniu Gara. Używali go medycy z jej kraju. Potrafił on uleczyć skaleczenia i złamania, ale na pewno nie zapewniał życia, jak tlen. Najwidoczniej jednak te elfy potrafiły korzystać z kamienia inaczej, niż ludzie. Kupcy musieli o tym wiedzieć, ale nie chcieli stracić zysku ze sprzedaży. Dlatego puścili plotkę o potwornościach tego miejsca, by nikt tu nie przybył i nie odkrył ich sekretu.
   Z zamyślenia wyrwało ją warknięcie elfa. W jego oczach błyszczała nienawiść, a w dłoni ostrze. Na wszystkich bogów, on zamierza mnie zabić! Nic dziwnego, on myśli, że ja też go okradam.... Zanim jednak on zaatakował, a ona odskoczyła, oboje usłyszeli przeraźliwy ryk. Saerin wiedziała, co to oznacza. Ktoś zabił jednego ze smoków. Nie zważając na jej potencjalnego mordercę, poderwała się i popłynęła w stronę brzegu.
   Nie mogła otrząsnąć się z myśli, iż jej najlepszemu przyjacielowi coś się stało. Gdy zobaczyła martwego smoka, a wokół mnóstwo krwi jeszcze bardziej się przeraziła.
   Dotarła na brzeg; nigdzie nie mogła znaleźć Morriera, ani tych, którzy go zaatakowali. Zaczęła nabierać podejrzeń, iż musieli to być ludzie, którzy okradają z kamienia Gara morską społeczność.
  Nałożyła na siebie tunikę. Nie miała dużo czasu. Zgarneła jeszcze pas ze swoimi sztyletami i pobiegła po śladach na piasku, poszukując swojego przyjaciela.
   
***

   Azazer płynął za ludzką dziewczyną. Widział, jak z pośpiechem pobiegła. Mógł ją bez trudu dogonić, był w końcu morskim elfem i o wiele lepszym pływakiem niż człowiek. Bardzo chciał zabić Saerin, jednak coś nakazało mu, by się powstrzymał. Dopłynął do brzegu i poszedł za Rathnorianką. Nie myślał nawet o dwóch smokach, jednym wciąż żywym, i opłakującym żałośnie drugiego w swoim smoczym zawodzeniu. Elf pragnął jedynie zemsty, oraz spokoju, i nic innego go nie obchodziło.
   W ręce wciąż trzymał swój czarny miecz. Był on wykonany z kamienia Gara, ale mimo to był ostrzejszy i o wiele lżejszy od ludzkiej broni. To właśnie była prawdziwa magia kamienia i morskich elfów.
   Z dali usłyszał odgłosy walki. Po chwili ujrzał walczących ze sobą ludzi. Widok ten, definitywnie zbił go z tropu. Niby czemu ludzie ze sobą walczą? Jeden z nich, chyba jeszcze dzieciak i najwidoczniej towarzysz dziewczyny, którą elf spotkał, machał rękoma. Nagle wokół obojga pojawiła się powłoka magii i wystrzeliła w stronę rozjuszonych ludzi. W tej chwili Saerin spojrzała na elfa i ich oczy się spotkały.
   Azazer nie wiedział, co się z nim dzieje. Pragnął zemsty na tej dziewczyny, zadość uczynienia. Nie wiedział czemu, ale to właśnie na niej mu zależało, jednakże, jednocześnie czuł, że powinien jej pomóc.
   Dostrzegł, że ludzki chłopak rzucił zaklęcie na Saerin, krzyknął coś do niej, po czym wyjął swój miecz i ruszył na wroga.
   Azazer wiedział, co się przed chwilą stało. Chłopak stworzył magiczną barierę, ochraniając tym dziewczynę przed atakiem ze strony wroga. Ona zaś, nie wyglądała na zadowoloną tym faktem.
   Po męczącej wojnie myśli, Azazer w końcu postanowił pomóc Saerin i czarodziejowi. Ruszył z wyciągniętym mieczem. Zaczął walczyć i zabijać ludzi. Nagle usłyszał rozpaczliwy krzyk znajomej mu dziewczyny. Okazało się, że jej towarzysz jest poważnie ranny i najwyraźniej nie jest już w stanie dłużej walczyć. Padł na ziemię. Azazer podbiegł do niego. Czarodziej spojrzał na niego smutno i z bólem.
   - Nie chcę, by coś się jej stało – wychrypiał.
   - Tylko ty możesz ją uratować. Masz ją ochraniać, prawda? Powiem ci coś, człowieku. - Azazer patrzył twardo w oczy Moriera, upewniając się, iż ten pojmie wagę jego słów. - Pomogę wam.
   Azazer szepnął coś do ucha chłopaka.
   Saerin zdała sobie sprawę, że ochronna bariera zniknęła. Więc on umarł. Natychmiast podbiegła do swego przyjaciela. Elf wstał płynnym ruchem i kontynuował walkę. Ku niewysłowionej uldze dziewczyny Morier oddychał. Teraz obserwowała szarżującego Azazera, pochłoniętego przez taniec śmierci. Jego kocie ruchy zdawały się sugerować, iż elf wciąż znajduje się w wodzie, nie na powierzchni. Widok to był niesamowity, i prawdopodobnie żaden jeszcze człowiek nie widział czegoś podobnego i równie zniewalającego.
   To dzięki niemu. Uratował ich oboje. Zabił ostatniego z bezwzględnych kupców i łajdaków. Nie mieli szans z jego szybkością i wspaniałą bronią. Nieziemski wojownik odwrócił się do Saerin.
   - Czułem, że chcę ci pomóc – rzekł. - mimo iż jesteś moim wrogiem. Przynajmniej...
   Zachłysnął się powietrzem. Saerin zauważyła, iż każde elf wymawiał każde słowo z coraz większą trudnością.
   - Tutaj – położył rękę na swoim sercu. - Kazało mi ci pomóc.
   - Dziękuję, Azazerze, morski elfie – wyszeptała, jednak była pewną, że ją usłyszał.
   Nagle padł bezwładnie na ziemię. Saerin chciała do niego podbiec, lecz coś ją złapało za nadgarstek.
   - On oddał mi swoją energię życiową. - Słaby głos, a jednak rosnąca w nim siła.
   - Morrier, co ty mówisz...? - Zdziwiła się. Skądże miała wiedzieć, o czym mówi jej przyjaciel? Dlaczego miałaby chcieć wiedzieć, o czym on mówi?
   - Prosił mnie, bym wymazał ci ten dzień z pamięci.
   - Nie – potrząsnęła gwałtownie głową. Krople jej łez spadły na twarz młodego czarodzieja. - Chcę pamiętać. Go.
   Mimo jej zaprzeczeń, Morrier położył jej dłoń na czole. Saerin zemdlała.

***

   Nagle młoda dziewczyna obudziła się na znanym jej łożu. I powietrze nie było już tak słone...
   Słone? A czemuż miałoby takie być?. Ledwo do końca, zdała sobie sprawę, gdzie się znajduje, poczuła mocny uścisk.
   - Mamo... - jęknęła bezsilnie.
   - Och, skarbie. Tak się martwiłam!
   Saerin poczuła na swoim ramieniu łzy matki.
   - Już wiemy o twojej wyprawie – zaszlochała jej rodzicielka. - Tam jest tyle niebezpieczeństw! Jak ty tam przeżyłaś?
   - Ktoś mi pomógł...
   Saerin niczego więcej nie pamiętała.
Sorry, only in Polish.
__________
Napisałam to opowiadania jakieś 2 lata temu :P Żadne cudo, nic, z czego powinnam być dumna, jak paw :P Ale odczuwam czułostkowe przywiązanie do tego krótkiego opowiadania. Jest to bowiem moje pierwsze opo w realiach świata Rathnory, które sama stworzyłam. Później doszły pewne poprawki za pomocą :iconvayneilia: . Ona też aktualnie pisze opowiadania o tymże świecie. Ja sama na razie go opuściłam, Vay dobrze się nim zaopiekuje :P
© 2008 - 2024 Kylre
Comments2
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Qba-PL's avatar
Naprawdę klimatyczne ^^ Chyba będę z niego czerpał do moich dzieł. Tylko tak dalej. Opowiadanie do favesów, a Ty do watchów ;]
Przy okazji zapraszam do mnie. Może narazie tylko jedno opowiadanie, ale czytając takie prace jak Twoje, szybko nabiorę weny, do napisania kolejnej części ;]